Decyzja o rozpoczęciu przygody z franczyzą Żabki była dla mnie krokiem w nieznane. Perspektywa prowadzenia własnego biznesu, wsparcie dużej marki i obietnice gwarantowanego dochodu wydawały się kuszące. Miałem nadzieję, że to będzie sposób na stabilizację finansową i spełnienie marzeń o byciu przedsiębiorcą. Niestety, rzeczywistość okazała się inna.
Pierwsze dni pełne nadziei
Gdy Żabka otworzyła swoje drzwi w mojej miejscowości, czułem dumę. Lokal był nowoczesny, a wsparcie, które obiecywał franczyzodawca, dawało poczucie bezpieczeństwa. Przeszedłem szkolenia, poznałem systemy sprzedaży i zasady obsługi klienta. Wydawało się, że wszystko jest dopracowane i dobrze zorganizowane.
Jednak już po kilku dniach pracy uświadomiłem sobie, jak ogromnym wyzwaniem będzie prowadzenie takiego biznesu.
Codzienność franczyzobiorcy: praca 24/7
Żabka działa codziennie, od wczesnych godzin porannych do późnego wieczora. Weekendy, święta, a nawet dni, kiedy reszta świata odpoczywa – to dla mnie były kolejne godziny spędzone za ladą. Jako właściciel byłem odpowiedzialny za wszystko: od otwarcia sklepu, przez zarządzanie personelem, po rozliczenia i zamówienia towaru. Chociaż centralny system zamawiania odciąża franczyzobiorcę od wielu obowiązków logistycznych i negocjacji z dostawcami, to bywają sytuacje, gdy dostarczony towar nie odpowiada rzeczywistym potrzebom sklepu. Franczyzobiorca musi wtedy radzić sobie z niesprzedanym towarem, co generuje straty.
Zatrudnienie pracowników miało być rozwiązaniem, ale przy obecnych stawkach i kosztach pracy trudno było znaleźć kogoś, kto chciałby pracować za akceptowalne wynagrodzenie. W rezultacie często sam musiałem zastępować pracowników, rezygnując z czasu dla rodziny i odpoczynku.
System rozliczeń – więcej pytań niż odpowiedzi
Jednym z największych wyzwań był system rozliczeń. Franczyzodawca regularnie pobierał swoje opłaty, a ja musiałem pilnować, żeby wszystko zgadzało się w księgowości. Dochód „gwarantowany”, o którym mowa w umowie, w rzeczywistości zależał od spełnienia wielu warunków. Wysokie koszty operacyjne pochłaniały większość zysków.
Zdarzały się też sytuacje, gdy produkty się nie sprzedawały, a ich wartość musiałem odjąć od własnych zarobków. Promocje i gratisy? Super dla klienta, ale dla mnie oznaczały kolejny wydatek.
Emocje i zdrowie – cena za prowadzenie Żabki
Być może największym kosztem prowadzenia Żabki była utrata zdrowia i energii. Stres związany z zarządzaniem finansami, presja czasu i brak wsparcia ze strony franczyzodawcy wykańczały mnie psychicznie i fizycznie. Miałem wrażenie, że pracuję na coś, co nigdy nie przyniesie realnego zysku.
W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać: „Czy to jeszcze biznes, czy już niewolnictwo?”
Lekcje, które chcę przekazać innym
Dzisiaj, kiedy już zamknąłem ten rozdział w swoim życiu, wiem jedno: franczyza w Żabce to nie jest łatwy sposób na życie. Zanim ktoś zdecyduje się na podpisanie umowy, powinien dokładnie przeanalizować każdy jej punkt, zrozumieć realne koszty i wyzwania oraz porozmawiać z innymi franczyzobiorcami.
Pamiętaj:
- To praca na pełen etat i więcej. Nie licz na wolne weekendy czy spokojne święta.
- Gwarantowany dochód to tylko obietnica. Rzeczywisty zysk może być znacznie mniejszy, jeśli nie uwzględnisz wszystkich kosztów.
- Wsparcie franczyzodawcy nie zawsze wystarczy. Na końcu to Ty musisz się zmierzyć z problemami dnia codziennego.
Nie piszę tego, żeby odstraszyć. Chcę tylko, żeby każdy, kto rozważa taki krok, miał świadomość, na co się decyduje. Dla mnie był to trudny czas, ale wyniosłem z niego cenną lekcję: nie każda okazja biznesowa jest warta podjęcia ryzyka.
Jeśli zastanawiasz się nad franczyzą, zrób dokładny research. A jeśli już prowadzisz Żabkę, wiedz, że nie jesteś sam w swoich wyzwaniach. Może to właśnie Twoja determinacja odmieni zasady gry.
Podziel się swoją historią. Skontaktuj się z nami
Powrót
Skomentuj